Kto normalny robi baby shower po narodzinach maluszków? No oczywiście my! Wszystko dlatego, że nie było czasu aby przygotować wszystkiego wcześniej, a może po prostu maluchy się pośpieszyły? Spoglądam na Sophie, która jest wielce przejęta i już maszeruje do salonu sprawdzić czy wszystko gotowe. Oczywiście, że nie. W końcu Joshua jak zwykle się spóźnia, a Ivan krąży wokół tortu jak spragniony jastrząb. W końcu jednak nie może się oprzeć i wyciąga spragniony palec w stronę różowego lukru.
- Tato! - uderza go w dłoń Sophie - To dla gości, mówiłam już Ci tyle razy, ale nie chcesz mnie słuchać. - mruknęła pod nosem.
- Ależ oczywiście córeczko, chciałem tylko się upewnić czy ten lukier dobrze przylega do ciasta. - westchnął kręcąc niezadowolony głową.
- Jasne... - wzruszyła ramionami.
Po chwili weszłam do pomieszczenia i zerknęłam do wózka, gdzie spało nasze maleństwo. Jest takie wspaniałe kiedy śpi, co innego kiedy się budzi wtedy to istny z niej szatan, czyli kopia tatusia. Cicho westchnęłam i spojrzałam na Ivana oraz stojącą obok Sophie. Zastanawialiśmy się co zatrzymało Joshuę i Anię.
- Zajmij się Eleni, a ja pójdę zadzwonić do Josha. - westchnęłam - Zaraz pewnie zjawi się tu Marco, Pelin i Mario ze swoją blondyneczką. - wzruszyłam ramionami.
- Dobrze kochanie... - westchnął Ivan i wziął na ręce małą córeczkę - Elenika, moja najsłodsza córeczka na świecie. - zaśmiał się i musnął pulchny policzek maleństwa.
- A ja tato? - pokręciła głową Sophie.
- Ty też jesteś moim aniołkiem skarbie. - zaśmiał się - Tyle że większym. - zachichotał.
Po kilkunastu minutach powróciłam do salonu, nadal nie miałam żadnych wieści od Joshui, przyznam szczerze że nawet się martwiłam, że mogłoby coś mu się stać i Ani, ponieważ raczej nie mieli w zwyczaju spóźniania się. No co prawda oboje nigdy nie byli punktualni, ale żeby już ponad kwadrans? To nie w ich stylu. W międzyczasie dołączył do nas Marco i Mario, oraz Pelin. Ukochana mojego starszego brata niestety nie zaszczyciła nas swoją obecnością, być może ich związek to już przeszłość? Znam dobrze Mario i wiem jak szybko zmienia kobiety, jednym z przykładów może być Anka, ale szybko pocieszyła się moim drugim bratem, czyli Joshim.
- Chciałbym coś wam ogłosić, ale chyba jeszcze nie ma wszystkich, zamierzamy z Pelin się pobrać. - westchnął Marco.
- To świetnie, ale poczekajmy... Josh i Ania się spóźniają... - westchnął Ivan i zerknął na zegarek.
- Jak zwykle. - mruknął Mario i wziął na ręce swoją maleńką chrześnice - Moja mała kruszynka... - zaśmiał się pod nosem.
Po chwili, gdy wyjrzałam za okno i zauważyłam wychodzącego z samochodu Joshuę, był sam, jednak na jego twarzy był wymalowany uśmiech. Jeśli coś nawywijał Ance to nie jest to pora na żarty. Po kilku minutach wszedł do środka i ogłosił nam dość głośno.
- Gdzie są drinki? Urodził mi się syn! - zaśmiał się głośno.
- Tato! - uderza go w dłoń Sophie - To dla gości, mówiłam już Ci tyle razy, ale nie chcesz mnie słuchać. - mruknęła pod nosem.
- Ależ oczywiście córeczko, chciałem tylko się upewnić czy ten lukier dobrze przylega do ciasta. - westchnął kręcąc niezadowolony głową.
- Jasne... - wzruszyła ramionami.
Po chwili weszłam do pomieszczenia i zerknęłam do wózka, gdzie spało nasze maleństwo. Jest takie wspaniałe kiedy śpi, co innego kiedy się budzi wtedy to istny z niej szatan, czyli kopia tatusia. Cicho westchnęłam i spojrzałam na Ivana oraz stojącą obok Sophie. Zastanawialiśmy się co zatrzymało Joshuę i Anię.
- Zajmij się Eleni, a ja pójdę zadzwonić do Josha. - westchnęłam - Zaraz pewnie zjawi się tu Marco, Pelin i Mario ze swoją blondyneczką. - wzruszyłam ramionami.
- Dobrze kochanie... - westchnął Ivan i wziął na ręce małą córeczkę - Elenika, moja najsłodsza córeczka na świecie. - zaśmiał się i musnął pulchny policzek maleństwa.
- A ja tato? - pokręciła głową Sophie.
- Ty też jesteś moim aniołkiem skarbie. - zaśmiał się - Tyle że większym. - zachichotał.
Po kilkunastu minutach powróciłam do salonu, nadal nie miałam żadnych wieści od Joshui, przyznam szczerze że nawet się martwiłam, że mogłoby coś mu się stać i Ani, ponieważ raczej nie mieli w zwyczaju spóźniania się. No co prawda oboje nigdy nie byli punktualni, ale żeby już ponad kwadrans? To nie w ich stylu. W międzyczasie dołączył do nas Marco i Mario, oraz Pelin. Ukochana mojego starszego brata niestety nie zaszczyciła nas swoją obecnością, być może ich związek to już przeszłość? Znam dobrze Mario i wiem jak szybko zmienia kobiety, jednym z przykładów może być Anka, ale szybko pocieszyła się moim drugim bratem, czyli Joshim.
- Chciałbym coś wam ogłosić, ale chyba jeszcze nie ma wszystkich, zamierzamy z Pelin się pobrać. - westchnął Marco.
- To świetnie, ale poczekajmy... Josh i Ania się spóźniają... - westchnął Ivan i zerknął na zegarek.
- Jak zwykle. - mruknął Mario i wziął na ręce swoją maleńką chrześnice - Moja mała kruszynka... - zaśmiał się pod nosem.
Po chwili, gdy wyjrzałam za okno i zauważyłam wychodzącego z samochodu Joshuę, był sam, jednak na jego twarzy był wymalowany uśmiech. Jeśli coś nawywijał Ance to nie jest to pora na żarty. Po kilku minutach wszedł do środka i ogłosił nam dość głośno.
- Gdzie są drinki? Urodził mi się syn! - zaśmiał się głośno.