Wtorek, 14 kwietnia. Monachium.
Siedzę o się modlę o stan mojej córeczki, tak Sophie jest dla mnie wszystkim. Może tego nie widać, jednak staram się by czuła się przy mnie jak najlepiej. Ivana jeszcze nie ma, ciekawe czy w ogóle go interesuje los małej. Nie potrafię już tak bezczynnie siedzieć w miejscu, czuję jednak gdy stoję to grunt się pode mną ugina. Od kilku dni nie rozmawiam z Metinem, po prostu nie mamy na siebie już tak czasu. Ja zajmuję się Sophie, a on swoimi bio warzywkami. Niestety, chyba do siebie nie pasujemy. Zresztą zauważyłam, że on raczej też to zrozumiał. Umówię się z nim na kawę i to przedyskutujemy, zresztą... Na razie najważniejsza jest mała i dla niej zrobię wszystko.
W końcu się zjawił! Knezević, ja Cię kiedyś dopadnę, ale nie teraz. Myśl o Sophie. Staje obok mnie i wypytuje o zdrowie małej. Co mam mu powiedzieć? Sama nie wiem dokładnie, jednak moja podświadomość krzyczy, by zapytać co on wczoraj robił w nocy. Dlaczego nie było go przy nas? Już prawie bym go zapytała, jednak z sali wyszedł doktor. Oboje powstaliśmy na równe nogi i podeszliśmy do niego.
- Co z Sophie? Panie doktorze, co jej jest..? - zapytał wystraszony Ivan.
- Już lepiej, jutro będziecie mogli państwo ją odebrać. - dodał spokojnie - Dziewczynka przez przypadek musiała połknąć sporą dawkę leków uspokajających co wywołało senność i wysoką gorączkę. - oznajmił - Dzięki Pana żonie udało się zapobiec najgorszemu. - uśmiechnął się w moją stronę, a ja zerknęłam na zmieszanego Ivana.
- Tak, moja żona to istny anioł. - objął mnie mocno.
Lekarz jeszcze wspomniał o paru drobiazgach na temat małej, oraz o tym że spędzi tę noc w szpitalu. To trochę mnie zaniepokoiło, ponieważ Sophie nie lubiła zostawać sama w kręgu nieznajomych, dlatego oboje postanowiliśmy być przy niej. Gdy doktor odszedł mogłam wyswobodzić się z sztywnego objęcia ze strony Knezević'a. Spojrzałam w jego głębokie tęczówki i mruknęłam coś do siebie pod nosem. Po kilku chwilach nawiązała się między nami, krótka rozmowa.
- Jak Sophie dostała się do Twoich leków Dominiko?! Tyle razy Ci powtarzałem, byś chowała swoje psychotropy! - powiedział głośnym szeptem i rozejrzał się po szpitalu.
- A Ty?! Dokąd Cię wczoraj w nocy wywiało?! - zapytałam urażona.
- Dominika! Co to ma do tego?! - potrząsnął mną.
- Wiele! - powiedziałam głośno, lecz za chwilę już się opanowałam - Gdybyś był przy nas być może dopilnowałbyś małej. - dodałam.
- Nie mam zamiaru o tym z Tobą rozmawiać. - westchnął i odsunął się ode mnie.
Po chwili weszliśmy do sali gdzie leżała nasza mała gwiazdeczka. Usiadłam z jej prawej strony, natomiast Ivan z lewej. Popatrzyliśmy na maleństwo, była taka mała i bezbronna. Wędrowała po nas wzrokiem i posyłała nam szeroki uśmieszek. Była naprawdę urocza, mimo że na buzi była bladziutka i trochę ospała. W jednej chwili moja dłoń spotkała się z dłonią Ivana, kiedy chcieliśmy okryć małą kocykiem. Spojrzeliśmy na siebie dość łagodnym wzrokiem. Byłam jakby zahipnotyzowana jego wzrokiem, może rzucił na mnie urok? Usłyszeliśmy nagle cichy chichot małej Sophie i również posłaliśmy sobie uśmiechy. Byliśmy szczęśliwi, że z małą już wszystko w porządku.
- Mama! Tata! - pisnęła jeszcze mała Sophie.
W końcu się zjawił! Knezević, ja Cię kiedyś dopadnę, ale nie teraz. Myśl o Sophie. Staje obok mnie i wypytuje o zdrowie małej. Co mam mu powiedzieć? Sama nie wiem dokładnie, jednak moja podświadomość krzyczy, by zapytać co on wczoraj robił w nocy. Dlaczego nie było go przy nas? Już prawie bym go zapytała, jednak z sali wyszedł doktor. Oboje powstaliśmy na równe nogi i podeszliśmy do niego.
- Co z Sophie? Panie doktorze, co jej jest..? - zapytał wystraszony Ivan.
- Już lepiej, jutro będziecie mogli państwo ją odebrać. - dodał spokojnie - Dziewczynka przez przypadek musiała połknąć sporą dawkę leków uspokajających co wywołało senność i wysoką gorączkę. - oznajmił - Dzięki Pana żonie udało się zapobiec najgorszemu. - uśmiechnął się w moją stronę, a ja zerknęłam na zmieszanego Ivana.
- Tak, moja żona to istny anioł. - objął mnie mocno.
Lekarz jeszcze wspomniał o paru drobiazgach na temat małej, oraz o tym że spędzi tę noc w szpitalu. To trochę mnie zaniepokoiło, ponieważ Sophie nie lubiła zostawać sama w kręgu nieznajomych, dlatego oboje postanowiliśmy być przy niej. Gdy doktor odszedł mogłam wyswobodzić się z sztywnego objęcia ze strony Knezević'a. Spojrzałam w jego głębokie tęczówki i mruknęłam coś do siebie pod nosem. Po kilku chwilach nawiązała się między nami, krótka rozmowa.
- Jak Sophie dostała się do Twoich leków Dominiko?! Tyle razy Ci powtarzałem, byś chowała swoje psychotropy! - powiedział głośnym szeptem i rozejrzał się po szpitalu.
- A Ty?! Dokąd Cię wczoraj w nocy wywiało?! - zapytałam urażona.
- Dominika! Co to ma do tego?! - potrząsnął mną.
- Wiele! - powiedziałam głośno, lecz za chwilę już się opanowałam - Gdybyś był przy nas być może dopilnowałbyś małej. - dodałam.
- Nie mam zamiaru o tym z Tobą rozmawiać. - westchnął i odsunął się ode mnie.
Po chwili weszliśmy do sali gdzie leżała nasza mała gwiazdeczka. Usiadłam z jej prawej strony, natomiast Ivan z lewej. Popatrzyliśmy na maleństwo, była taka mała i bezbronna. Wędrowała po nas wzrokiem i posyłała nam szeroki uśmieszek. Była naprawdę urocza, mimo że na buzi była bladziutka i trochę ospała. W jednej chwili moja dłoń spotkała się z dłonią Ivana, kiedy chcieliśmy okryć małą kocykiem. Spojrzeliśmy na siebie dość łagodnym wzrokiem. Byłam jakby zahipnotyzowana jego wzrokiem, może rzucił na mnie urok? Usłyszeliśmy nagle cichy chichot małej Sophie i również posłaliśmy sobie uśmiechy. Byliśmy szczęśliwi, że z małą już wszystko w porządku.
- Mama! Tata! - pisnęła jeszcze mała Sophie.
Hehe. Napisałam jeszcze dziś. To do kolejnego, szykujcie się do przeskoku czasowego, ponieważ to co teraz piszę to taki jakby wstęp XD |