sobota, 26 listopada 2016

Część 12.

Wtorek, 14 kwietnia. Monachium.

Siedzę o się modlę o stan mojej córeczki, tak Sophie jest dla mnie wszystkim. Może tego nie widać, jednak staram się by czuła się przy mnie jak najlepiej. Ivana jeszcze nie ma, ciekawe czy w ogóle go interesuje los małej. Nie potrafię już tak bezczynnie siedzieć w miejscu, czuję jednak gdy stoję to grunt się pode mną ugina. Od kilku dni nie rozmawiam z Metinem, po prostu nie mamy na siebie już tak czasu. Ja zajmuję się Sophie, a on swoimi bio warzywkami. Niestety, chyba do siebie nie pasujemy. Zresztą zauważyłam, że on raczej też to zrozumiał. Umówię się z nim na kawę i to przedyskutujemy, zresztą... Na razie najważniejsza jest mała i dla niej zrobię wszystko.
W końcu się zjawił! Knezević, ja Cię kiedyś dopadnę, ale nie teraz. Myśl o Sophie. Staje obok mnie i wypytuje o zdrowie małej. Co mam mu powiedzieć? Sama nie wiem dokładnie, jednak moja podświadomość krzyczy, by zapytać co on wczoraj robił w nocy. Dlaczego nie było go przy nas? Już prawie bym go zapytała, jednak z sali wyszedł doktor. Oboje powstaliśmy na równe nogi i podeszliśmy do niego.


- Co z Sophie? Panie doktorze, co jej jest..? - zapytał wystraszony Ivan.
- Już lepiej, jutro będziecie mogli państwo ją odebrać. - dodał spokojnie - Dziewczynka przez przypadek musiała połknąć sporą dawkę leków uspokajających co wywołało senność i wysoką gorączkę. - oznajmił - Dzięki Pana żonie udało się zapobiec najgorszemu. - uśmiechnął się w moją stronę, a ja zerknęłam na zmieszanego Ivana.
- Tak, moja żona to istny anioł. - objął mnie mocno.


Lekarz jeszcze wspomniał o paru drobiazgach na temat małej, oraz o tym że spędzi tę noc w szpitalu. To trochę mnie zaniepokoiło, ponieważ Sophie nie lubiła zostawać sama w kręgu nieznajomych, dlatego oboje postanowiliśmy być przy niej. Gdy doktor odszedł mogłam wyswobodzić się z sztywnego objęcia ze strony Knezević'a. Spojrzałam w jego głębokie tęczówki i mruknęłam coś do siebie pod nosem. Po kilku chwilach nawiązała się między nami, krótka rozmowa.


- Jak Sophie dostała się do Twoich leków Dominiko?! Tyle razy Ci powtarzałem, byś chowała swoje psychotropy! - powiedział głośnym szeptem i rozejrzał się po szpitalu.
- A Ty?! Dokąd Cię wczoraj w nocy wywiało?! - zapytałam urażona.
- Dominika! Co to ma do tego?! - potrząsnął mną.
- Wiele! - powiedziałam głośno, lecz za chwilę już się opanowałam - Gdybyś był przy nas być może dopilnowałbyś małej. - dodałam.
- Nie mam zamiaru o tym z Tobą rozmawiać. - westchnął i odsunął się ode mnie.


Po chwili weszliśmy do sali gdzie leżała nasza mała gwiazdeczka. Usiadłam z jej prawej strony, natomiast Ivan z lewej. Popatrzyliśmy na maleństwo, była taka mała i bezbronna. Wędrowała po nas wzrokiem i posyłała nam szeroki uśmieszek. Była naprawdę urocza, mimo że na buzi była bladziutka i trochę ospała. W jednej chwili moja dłoń spotkała się z dłonią Ivana, kiedy chcieliśmy okryć małą kocykiem. Spojrzeliśmy na siebie dość łagodnym wzrokiem. Byłam jakby zahipnotyzowana jego wzrokiem, może rzucił na mnie urok? Usłyszeliśmy nagle cichy chichot małej Sophie i również posłaliśmy sobie uśmiechy. Byliśmy szczęśliwi, że z małą już wszystko w porządku.


- Mama! Tata! - pisnęła jeszcze mała Sophie.

Hehe. Napisałam jeszcze dziś. To do kolejnego, szykujcie się do przeskoku czasowego, ponieważ to co teraz piszę to taki jakby wstęp XD

niedziela, 20 listopada 2016

Część 11.

Poniedziałek, 13 kwietnia 2015r. Dusseldorf



Razem z Ivanem postanowiliśmy skorzystać z wolnego, którego użyczył nam nasz trener. Wczoraj udało nam się wygrać mecz, co nie było łatwe, ponieważ FC Koeln to niezły przeciwnik. Jednak wracając... Postanowiliśmy opuścić Monachium i trochę pozwiedzać nasz kraj, a dokładniej kluby nocne. Ivan zaoferował że pojedziemy do Dusseldorfu. Zgodziłem się, miło będzie odwiedzić może też Marco, którego nie widziałem od roku. Jako, że domyślałem się, że Ivan to typowy zabawiacha i podrywacz, to zostawiłem go w kręgu kilku "słodkich laleczek", a sam udałem się do baru. Zmówiłem drinka i zacząłem go popijać, rozglądałem się wokół, puściłem też oczko do rozbawionego Ivana, który już znalazł sobie towarzyszki na noc. Czasem zastanawia mnie, czy coś czuje do mojej siostry. Czy Sophie ich połączy? No nie wiem. Jak widać on woli te trzy blondyneczki, niż Dominikę. A Dominika? Pewnie dalej spotyka się z Metinem, tym ze straganu z BIO warzywkami. Odwróciłem się by zamówić kolejnego drinka, kiedy poczułem czyjąś dłoń na swoim ramieniu.


- Mario! - słyszę męski głos za sobą.
- Marco! - śmieję się głośno i witam się z przyjacielem.
- Co Ty tu robisz? - pyta mnie ciekawy i siada obok mnie.
- Przyjechałem z kumplem by poznać kilka ładnych laleczek. - uśmiecham się i popijam drinka.
- Ładnych laseczek? - śmieje się głośno - Tutaj jest dużo ładnych, więc nie wiem, w czym problem że żadnej jeszcze nie wyrwałeś pączuniu! - klepie mnie po brzuchu.
- Nie nazywaj mnie tak! Wszystkie wokół się spłoszą! - karcę go ze śmiechem.
- A gdzie Twój ziomek? - odkręcamy się i spoglądamy na Ivana, który jest otoczony dziewczynami.
- Tam. - wskazuję skinieniem głowy - A Ty przyszedłeś tu z kimś? - pytam ciekaw.
- Nawet z dwiema! - chichocze.
- Szczęściarz! Ja nawet jednej nie mogę znaleźć. - wzdycham cicho.


Marco jeszcze coś do mnie mówi, ale słabo go słyszę przez bębniącą muzykę. Nagle podchodzą do nas dwie dziewczyny. Jedna uśmiechnięta szatynka w kwiecistej sukience, zapewne nowa oblubienica Marco, bo chwyta go za dłoń. Ma na imię Pelin. Kiedy zauważam drugą, która przeciska się przez tłum tańczących ludzi, to nogi uginają mi się w kolanach. To chyba nie od alkoholu! To ta blondynka o blond włosach, którą widziałem przez okno. Ona chyba była mi pisana...


- Mario... To jest Ania. - Reus przedstawia mi anioła o złotych włosach.
- Witaj... Miło mi Cię poznać Mario. - uśmiecha się do mnie dziewczyna o boskim uśmiechu.
- Cześć. - bąkam zafascynowany ową niewiastą.
- Pelin... Chodźmy zatańczyć, to chyba Twój ulubiony kawałek. -śmieje się Marco.
- Zgadza się. Chodźmy. - uśmiecha się szeroko jego rozmówczyni.


Oboje odchodzą, a ja w końcu mogę porozmawiać z Anią.



✽✽✽



Następnego rana budzę się z wielkim bólem głowy w pokoju hotelowym. Przecieram oczy i zauważam dwie śpiące obok mnie półnagie blondynki. Och Ivan, na pewno byłeś boski tej nocy, ale co za dużo to nie zdrowo. Czas wracać do Monachium, do Dominiki i Sophie. Tylko muszę się ogarnąć i odnaleźć Mario. Spoglądam na zegarek, dopiero 7:17. Przeciągam się i chwytam po mój telefon. Z samego rana jasność telefonu mnie odrzuca, ale gdy zauważam 7 nieodebranych połączeń od Dominiki zaczynam się niepokoić. Potem spoglądam na sms'a od niej.
"Sophie jest w szpitalu. Proszę Cię przyjedź natychmiast."
Podnoszę się na równe nogi i ubieram się. Kac mi już nie przeszkadza. Muszę pędzić do mojej małej gwiazdeczki. Do Sophie. Teraz dopiero rozumiem jak bardzo mi zależy na tym maleństwu.



Zapraszam do czytania i komentowania. + przepraszam za spóźnienie z rozdziałem, postaram się wszystko zacząć ogarniać na czas. :*

sobota, 12 listopada 2016

Część 10.

Niedziela, 12 kwietnia 2015r.



Dzisiaj wieczorem przede mną jeden z ważniejszych meczy, niestety to gorszy czas w mojej karierze zawodnika pierwszej drużyny FC Bayernu Monachium. Kibice krzyczą: "Ugh... Mario! Zacznij w końcu grać jak zawodowiec!", a Dominika tylko na mnie spojrzy i zapyta: "Mario... Co się dzieje? Widzę, że coś jest nie tak.". Uwielbiam moją młodszą siostrę, to profesjonalistka nie tylko w swojej cukierni, ale i w prawdziwym życiu. Tylko ona mnie zrozumie i pocieszy. Ale co mam jej powiedzieć teraz? Powiem jej... "Hej Dominika! Zakochałem się w lasce którą widziałem raz i to w dodatku przez okno, jak przybijałem gwóźdź!". Nie... Nie jestem aż tak nieogarniętym człowiekiem.
Dlatego postanowiłem zaczerpnąć rady u najbardziej nieogarniętego człowieka jakiego znam! U Ivana Knezević'a. Wszedłem do domu, gdzie miał przebywać. Rozejrzałem się uważnie, nigdzie nie było mojej siostry, za to w salonie usłyszałem dźwięk telewizora, zapewne Sophie oglądała kreskówki. Kiedy zajrzałem do pokoju rzeczywiście tak było, Sophie siedziała zahipnotyzowana na dywanie, a leniwy Ivan leżał jak sułtan na kanapie i czasem spoglądał na bajki, a chwilę później chował nos w telefonie i przeglądał Instagrama.


- Ivan! Stary kapciu! - śmieję się głośno i czochram jego grzywę wchodząc do pokoju - Gdzie jest Dominika? - pytam ciekaw i spoczywam na fotelu jak grecki bóg.
- Wyfrunęła jak jastrząb w poszukiwaniu przecen w centrum handlowym. - westchnął podnosząc się do pozycji siedzącej.
- I nie wzięła Sophie? - pytam spoglądając na maleństwo.
- Nie. - odpowiedział krótko - Jeszcze by ją zostawiła, w końcu gdy wchodzi do sklepu z butami zatraca się w swoim świecie. - wyznał poetycko i zaśmiał się głośno.
- No tak... - przyznałem, dobrze znałem swoją siostrę - Muszę się Ciebie poradzić... - westchnąłem.
- Mnie? - zdziwił się - Mnie o rady się nie pyta złociutki Pączusiu. - zachichotał głośno.
- Tak... Ciebie. - potwierdziłem.
- No dobrze... Słucham Cię synu.. - zaśmiał się.


Objaśniłem mu z wielkimi szczegółami o mojej miłości do tajemniczej blondynki, którą zauważyłem przez okno ponad tydzień temu. Okazało się, że Ivan jest świetnym słuchaczem, ale czy doradcą w sprawach sercowych? Sam nie wiem. Po chwili Knezević powstał z kanapy i wziął na ręce Sophie.


- Wiesz... Znam parę laseczek w okolicy i to tych z większymi preferencjami... - zasugerował i usadził małą mi na kolanach - Jednak, żadnej takiej istoty jak Ty mi opisujesz chyba nie miałem okazji poznać. - stwierdził spokojnie.
- Szkoda... Chyba już nigdy nie spotkam swojej ukochanej. - pokręciłem głową z niezadowoleniem i spojrzałem na uśmiechającą się do mnie Sophie.
- Ale jeśli chcesz to możesz ze mną się udać jutro na balety. - zachichotał pod nosem. - Poznasz dużo intrygujących i ślicznych laleczek. - zaśmiał się.
- Z chęcią się rozerwę. - przyznałem.


Nagle zauważyliśmy jak wróciła Dominika, obaj poderwaliśmy się z miejsc i spojrzeliśmy jak wchodzi do pokoju z masą zakupów. Ale co ona ma na głowie!? Nie będę przeklinał, nawet w myślach. Jednak wiem, że Ivan nie oszczędzi jej komentarza na temat jej fryzury.


- A Ty co? Piorun Cię postrzelił? - zaśmiał się głośno.
- Nie podoba Ci się moja nowa fryzura? Dałam za nią grube pieniądze. - przyznaje i poprawia dłonią swoje lśniące kosmyki włosów.
- Grube pieniądze? Ja za grosze bym Ci zrobił lepszy bałagan na głowie. - zachichotał i przechodząc obok niej pociągnął ją za pukiel pokręconych włosów.
- Najpierw posprzątaj ten bałagan u siebie w pokoju, a od moich włosów wara! - zaśmiała się i odebrała ode mnie małą Sophie.


Uwielbiam tych dwóch ziomków ze zdjęcia *.* Może kiedyś tego pana tutaj wkręcę ^^ Do zobaczenia za tydzień :*