wtorek, 14 marca 2017

Część 23.

Ten wyjazd był całkowicie nieprzemyślany, ale muszę to zrobić. Muszę odzyskać Anię i nasze maleństwo. Dlaczego nie zrobiłem tego wcześniej? Nie wiem, nie widziałem początkowo w tym sensu, ale teraz jest inaczej. Zrobię dla niej wszystko co tylko będę mógł. Dam jej szczęście i co najważniejsze bezpieczeństwo. Nie mogę uwierzyć, że będę miał maleństwo. Taką kruszynę jak Sophie, którą teraz trzymam na kolanach. Jest taka słodka gdy śpi. Oby za kilka dni moja ukochana siedziała obok mnie i trzymała moją dłoń. Teraz mogę tylko czekać na moment gdy ją spotkam. Chciałbym chwycić jej dłoń i musnąć jej słodkie usta, ale jeszcze musimy poczekać.



Czy ciężko jest mi ukrywać od ponad miesiąca prawdę? Nie, ale łatwiej będzie gdy to zrobię teraz. Chociaż jest ta obawa, że Ivan nie będzie już chciał mi spojrzeć w oczy. Jednak teraz warto spróbować. Jesteśmy w samolocie, a jedynym miejscem jego ucieczki jest łazienka. Westchnęłam spokojnie i splotłam nasze dłonie. Zerknęłam na śpiącego Joshuę i Sophie, która tuliła się do ukochanego wuja. Posłałam im spokojny uśmiech i spojrzałam w oczy Ivana, który patrzył na mnie dość podejrzliwie. Przysunęłam się do niego bliżej i mocniej ścisnęłam jego ramię. Nie potrafiłam powstrzymać swoich emocji, dlatego po moim policzku spłynęłam drobna łza. Pierwszy raz wystawiam na próbę nasz związek i mam nadzieje, że ostatni. Mam tylko nadzieję, że się nie wścieknie i przyjmie tą wiadomość jak prawdziwy mężczyzna.

- Skarbie? Coś nie tak? - zerknął na mnie niepewnie - Czemu płaczesz? - pogładził mój policzek.
- Muszę Ci o czymś powiedzieć... - zaczęłam niepewnie - Tylko nie bądź na mnie zły... A zresztą jeśli będziesz zły, to zrozumiem. - spuściłam wzrok.
- Powiesz mi w końcu? - zapytał zniecierpliwiony.
- Powiem, ale nie krzycz, bo obudzisz ich! - skarciłam go cichym szeptem.
- Nie będę krzyczeć. - szepnął i pogładził moją dłoń.
- Chciałbyś mieć chłopca, czy dziewczynkę? - posłałam mu niepewne spojrzenie.
- Naprawdę? - uśmiechnął się jak dziecko.
- Tak kochanie... - wyszeptałam i ułożyłam jego dłoń na swoim brzuchu - To końcówka czwartego tygodnia. - dodałam z szerokim uśmiechem.

Widząc szeroki uśmiech ukochanego narzeczonego, uśmiechnęłam się szeroko. Po chwili lekko się zdziwiłam, kiedy podniósł się z siedzenia i chwycił ze stolika literatkę napełnioną do połowy sokiem pomarańczowym i uniósł ją ku górze. Nie dość, że narobił mi wstydu to jeszcze na cały samolot krzyknął.

-Słuchajcie ludzie! Będę ojcem, a nawet już jestem... - dodał i wypił sok do dna. 
- Ivan! Siadaj! - zarumieniłam się i pociągnęłam go za spodnie, które zsunęły mu się z tyłka.
- Fuck! Dominika co Ty robisz! - skarcił mnie.
- Ups... - wybuchnęłam śmiechem, a on naciągnął spodnie.




Minęło kilka godzin i w końcu dotarliśmy do kraju mlekiem i miodem płynącej, z pięknymi dziewczynami, czyli Polski. Po upokorzeniu jakie doznaliśmy w samolocie Dominice dopisuje bardzo dobry humor, a mi trochę mniej. W końcu nie zawsze ktoś pozbywa mnie godności ściągając mi spodnie. W dodatku ten spłoszony wzrok Josha i zaskoczonej Sophie. Eh... Na co mi przyszło na stare lata. Ale cóż, przyjechaliśmy tu w innym celu niż oglądanie mojego tyłeczka, który jest bardzo seksowny, ale cóż... Po Ankę. 

- Masz ten adres? - zapytałem cicho Joshuę.
- Tak, wychodzi na to, ze to tutaj. - westchnął wyjmując kartkę.
- Możliwe... - westchnęła Dominika trzymając Sophie na rękach - Jeśli nie zapukamy, to nigdy się nie dowiemy. - dodała wchodząc do budynku.
- Dominika! - pobiegliśmy za nią.
- Który to numer mieszkania? - zapytała - Jesteśmy z Sophie już zmęczone, chcemy klepnąć na wygodnej kanapie. - wzruszyła ramionami.
- 18. - westchnął Joshua.
- Daj mi Sophie, Ty nie możesz dźwigać. - zaoferowałem i wziąłem dziewczynkę na ręce.

Mijaliśmy kolejne piętra i następne, numer 16, 17... Jest 18! W końcu... Josh chyba jest na tyle zdenerwowany, że kolana trzęsły mu się jak nigdy dotąd. Westchnąłem i sam zapukałem do środka. Czekaliśmy na tę chwilę na tyle długo, by otworzył nam jakiś nieznajomy facet. Nowy chłopak Anki? Nie sądzę, by to było w jej stylu spotykać się z takim "mięśniakiem". Jednak jak to ja, kulturalny chłopiec z chorwackim akcentem zapytałem moim łamanym polskim.

- Czy mieszka tutaj Anna Szugarska? - zapytałem spokojnie.

Mężczyzna jakby zmieszany zerknął na mnie i Dominikę, która stała obok, oraz Sophie która nic nie rozumiała. Obcy pokręcił tylko przecząco głową i chciał zamknąć nam drzwi przed nosem. Po chwili jednak za nami rozbrzmiał głos Joshui.

- Myślałem, że umarłeś. - westchnął Josh.
- Jak to mówią... Złego diabli nie biorą Kimmich. - wyznał grubiańskim głosem.
- Wiem, że ona tam jest... - zaczął - Muszę ją zobaczyć. - stanął przed mężczyzną.
- Zapomnij o jej istnieniu tak jak kilka lat wstecz. - odparł.
- Nie popełnię tego błędu, a teraz mnie wpuść. - oznajmił stanowczo.

Razem z Dominiką i małą odsunęliśmy się od nich i patrzyliśmy na scenę z lekkim dystansem. W końcu chyba Josh zrobił się zbyt nerwowy i dostał z pięści w twarz, a drzwi się przed nami zamknęły. Czy na zawsze? Co to za tajemnice? 

- Joshua! - krzyknąłem i pomogłem mu się podnieść z podłogi.
- Nic mi nie jest... - syknął chwytając się za krwawiący nos.
- Dowiemy się w końcu w co nas wplątałeś Josh?! - zapytała zdenerwowana Dominika wyjmując chusteczkę.


Chyba napiszę jeszcze z jeden rozdział z tripu do Polszy, bo mam wenę XDD Nie obrazicie się, nie? :D